Wiersze Adama Mickiewicza
poświęcone Henrietcie Ewie
Ankwiczównie:
Do mego cziczerone
Do H*** (do Henrietty)

Była ona pierwowzorem:
postaci Ewy Horeszkówny
z Pana Tadeusza
i Ewy z czwartej sceny
III części Dziadów.
Bieszczadzka miłość
Adama Mickiewicza


"Pan Tadeusz" - nasza narodowa epopeja,
książka w mniejszym lub większym stopniu
znana każdemu Polakowi. Kiedy w kolejnych
latach gimnazjum poznajemy różne jej frag-
menty, nawet przez myśl nam nie przejdzie,
że i nasza miejscowość miała swój skromny
udział w powstaniu tego wspaniałego dzieła.


Jest listopad roku 1829. Adam Mickiewicz opuścił już swoją ojczyznę i wędrując przez Szwajcarię i Włochy, dotarł do Rzymu. "Wieczne Mias-to" z jego wielką historią, o której na każdym kroku przypominają zapie-rające dech w piersiach pozostałości budowli z czasów, gdy prowadziły tu wszystkie drogi potężnego cesarstwa, bez wątpienia zrobiło ogromne wra-żenie na naszym poecie.

Jednak, jak się zdaje, bardziej niż to wspaniałe miasto, serce Mickiewicza porwało coś zupełnie innego.

Być może obudzony na jednej z rzymskich uliczek antyczny bożek miłoś-ci - skrzydlaty Amor, a może zwykły przypadek sprawił, że Mickiewicz spotkał tu pewną śliczną dziewczynę. Zdaje się, nie pierwsza to panienka z dalekiego kraju nad Wisłą, która w tym mieście zawróciła w głowie męż-czyźnie. Jeśli wierzyć Sienkiewiczowskiej powieści "Quo vadis", wiele wieków wcześniej córka króla Ligów rozkochała w sobie patrycjusza rzym-skiego - Marka Winicjusza. Ale zostawmy postacie literackie, gdyż tym razem miłość rozkwitła między dwojgiem ludzi, którzy istnieli naprawdę. Mężczyznę już znamy - to Adam Mickiewicz. A kim była dziewczyna?

Nazywała się Henrietta Ewa Ankwiczówna i do Rzymu przyjechała z ro-dzicami: hrabią Stanisławem Ankwiczem i Anną z Łempickich. Pochodziła więc z bogatego rodu. To ona oprowadzała poetę po zabytkach stolicy Włoch. Spacerując przy jej boku, Mickiewicz poznawał zakamarki "Wie-cznego Miasta" i coraz czulszym okiem spoglądał na swą dziewiętnasto-letnią przewodniczkę.

Niestety, ojciec Henrietty niezbyt przychylnym wzrokiem patrzył na to ro-dzące się uczucie. Biedny poeta nie był według niego najlepszą partią dla jego ukochanej córeczki.

...I znów mamy dziwne wrażenie, że skądś znamy tę historię...

Dziewczyna miała na imię tak, jak nasza bohaterka - Ewa. I podobnie jak w tym przypadku na drodze jej szczęścia stanął ojciec - Stolnik Horesz-ko, który przyszłość córki widział raczej u boku wojewody niż biednego szlachcica Jacka Soplicy. Nie mamy już wątpliwości, że opisując niesz-częśliwą i niespełnioną miłość Jacka Soplicy i Ewy Horeszkówny w "Panu Tadeuszu", Mickiewicz wykorzystał swoje przeżycia i doświadczenia. Wiemy też, dlaczego umiał tak świetnie i wiarygodnie ukazać rozpacz od-rzuconego Jacka.

Z Rzymu Mickiewicz wyjechał potem do Paryża, a Ankwiczówna wróciła do kraju. Jednak - jak można się domyślać ze starych dokumentów - po-dobnie jak literacka Ewa Stolnikówna - nie zaznała szczęścia na drodze, którą wyznaczył jej ojciec. Kolejne jej małżeństwa (ze Stanisławem Sołty-kiem i hrabią Kazimierzem Kuczkowskim) nie były zbyt udane...

A jaki związek ma Henrietta Ewa Ankwiczówna z naszą miejscowością? Otóż po babce Łempickiej z Balów odziedziczyła Średnią Wieś i przez pe-wien czas mieszkała tu w pięknym pałacu na wysokim brzegu Sanu. Być może spacerując po naszej wiosce, wspominała chwile spędzone w dale-kim Rzymie wraz z naszym największym poetą? Dziś pałacu już nie ma - spłonął w 1946 roku. Z czasów, gdy mieszkała tu Henrietta, już jako pani Kuczkowska, został tylko pobliski drewniany kościółek, w którym zapew-ne spędzała część swego czasu na modlitwie, oraz stare lipy i dęby z par-ku, który otaczał pałac...


Powrót