„Beskid”


  1. A w Beskidzie rozzłocony buk. /x2
    Będę chodził bukowiną
    Z dłutem w ręku, by w dziewczęcych twarzach
    Uśmiech rzeźbić, niech nie płaczą już,
    Niech się cieszą po kapliczkach moich dróg.
    Beskidzie, malowany cerkiewny dach,
    Beskidzie, zapach miodu w bukowych pniach.
    Tutaj wracam, gdy ruda jesień
    Na przełęcze swój tobół niesie,
    Słucham bicia dzwonów w przedwieczorny czas.

    Beskidzie, malowany wiatrami dom,
    Beskidzie, tutaj słowa inaczej brzmią.
    Kiedy krzyczę w jesienną ciszę,
    Kiedy wiatrem szeleszczą liście,
    Kiedy wolność się tuli w ciepło moich rąk,
    Gdy jak źrebak się tuli do mych rąk.
  2. A w Beskidzie zamyślony czas. /x2
    Będę chodził z nim poddaszem gór,
    By zerwanych marzeń struny przywiązywać
    W niespokojne dłonie drzew,
    Niech mi grają na rozstajach moich dróg.
    Beskidzie, malowany cerkiewny dach...

* * *

C F G C (FG) / C F G / F G / C F / C F G / F G C (FG)
C F G C / C F E a / F G / C F / C F G / (F G C) /x2