|
„Kiedy góral umiera”
-
Kiedy góral umiera, to góry z żalu sine
Pochylają nad nim głowy, jak nad swoim synem.
Las w oddali szumi mu odwieczną pień bukową,
A on długo sposobi się przed najdalszą drogą.
-
Kiedy góral już umrze, to dzwony mu nie grają,
Cicho wspina się do bramy góralskiego raju.
Tylko strumień na kamieniu żałobną nutę składa,
Tylko nocka chmurnooka górom opowiada.
Góry moje, wierchy moje, otwórzcie swe ramiona,
Niech na miękkim z mchu posłaniu cichuteńko skonam.
Ojcze mój, halny wietrze, powiej ku północy,
Ciepłą, drżącą swoją ręką zamknij zgasłe oczy,
Bym mógł w ziemię wrosnąć, strzelić potem
Do słońca smreczyną i na zawsze szumieć już
Nad moją dziedziną.
-
Kiedy góral umiera, to nikt nad nim nie płacze,
Siedzi, czeka, aż kostucha w okno zakołacze.
Oczy jeszcze raz podniesie wysoko, do nieba,
By pożegnać góry swoje, by im coś zaśpiewać.
Góry moje, wierchy moje...
-
Kiedy góral już umrze, to nikt nie składa baśni,
Tylko w niebie roziskrzonym mała gwiazdka zgaśnie.
Ziemia twardą, szorstką ręką tuli go do siebie,
By na zawsze mógł już zostać pod góralskim niebem.
Góry moje, wierchy moje...
* * *
D D7 / G D / e G D / e G D /x2
D e / G D / D e / G D / e / G D e / G D
|
|