|
„Mona”
Był pięćdziesiąty dziewiąty rok,
Pamiętam ten grudniowy dzień,
Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm
Gdzieś w oceanu wieczny cień!
-
W grudniowy płaszcz okryta śmierć
Spod czarnych nieba zeszła chmur,
Przy brzegu konał smukły bryg
Na pomoc Mona poszła mu.
Gdy przyszedł sygnał, każdy z nich
Wpół dojedzonej strawy dzban
Porzucił, by na przestrzeń biec,
Wyruszyć w ten dziki z morzem tan!
Był pięćdziesiąty dziewiąty rok...
-
A fale wściekle biły w brzeg,
Ryk morza tłumił chłopców krzyk,
Mona do brzegu dzielnie szła,
Lecz brzegu już nie widział nikt.
Na brzegu kobiet niemy szloch,
W ramiona ich nie wrócą już...
Gdy oceanu twarda pięść
Uderzy w ratowniczą łódź.
Był pięćdziesiąty dziewiąty rok...
-
I tylko krwawy słońca dysk
Schyliło już po ciężkim dniu,
Mrok okrył morze, niebo, brzeg,
Wiecznego całun ścieląc snu.
Wiem dobrze, że synowie ich
Też w morze pójdą, kiedy znów
Do oczu komuś zajrzy śmierć
I wezwie ratowniczą łódź.
Był pięćdziesiąty dziewiąty rok...
* * *
e H7 e / C e H / e C e G / a H7 e /x3

|
|