„Mona”


    Był pięćdziesiąty dziewiąty rok,
    Pamiętam ten grudniowy dzień,
    Gdy ośmiu mężczyzn zabrał sztorm
    Gdzieś w oceanu wieczny cień!
  1. W grudniowy płaszcz okryta śmierć
    Spod czarnych nieba zeszła chmur,
    Przy brzegu konał smukły bryg
    Na pomoc Mona poszła mu.

    Gdy przyszedł sygnał, każdy z nich
    Wpół dojedzonej strawy dzban
    Porzucił, by na przestrzeń biec,
    Wyruszyć w ten dziki z morzem tan!
    Był pięćdziesiąty dziewiąty rok...
  2. A fale wściekle biły w brzeg,
    Ryk morza tłumił chłopców krzyk,
    Mona do brzegu dzielnie szła,
    Lecz brzegu już nie widział nikt.

    Na brzegu kobiet niemy szloch,
    W ramiona ich nie wrócą już...
    Gdy oceanu twarda pięść
    Uderzy w ratowniczą łódź.
    Był pięćdziesiąty dziewiąty rok...
  3. I tylko krwawy słońca dysk
    Schyliło już po ciężkim dniu,
    Mrok okrył morze, niebo, brzeg,
    Wiecznego całun ścieląc snu.

    Wiem dobrze, że synowie ich
    Też w morze pójdą, kiedy znów
    Do oczu komuś zajrzy śmierć
    I wezwie ratowniczą łódź.
    Był pięćdziesiąty dziewiąty rok...

* * *

e H7 e / C e H / e C e G / a H7 e /x3